W poprzednim poście pisałam, że jeśli uszczęśliwi Was zmiana swojego ciała dla partnera, z którym tworzycie oparty na zrozumieniu, zaufaniu i poczuciu bezpieczeństwa związek, to jest to fantastyczny powód, by podjąć walkę o lżejszą siebie. I nikt nie ma prawa kwestionować tej decyzji.

Co jednak, jeśli zostałaś odrzucona przez mężczyznę, który oznajmił Ci, że nie jesteś w jego typie i nie ukrywał nawet, że stoją za tym Twoje kilogramy?
Lub, po wspólnie spędzonej nocy, nagle doszedł do wniosku, że jednak nie chce związku, którego chęć tak ohoczo wcześniej deklarował. Wraz z uwielbieniem dla Twoich krągłości. 

Być może zdziwi Cię, że napiszę, że to również fantastyczny powód do pracy nad swoim ciałem.
I zranioną psychiką.

Oczywiście na początku będziesz sądzić, że jeśli zrzucisz te 20, 30 czy 50 kg, to On nagle zakocha się w Tobie i doceni Twoją cudowną osobowość.
A Ty ofiarujesz Mu całą swoją miłość i poświęcisz wszystko, by był szczęśliwy.
I będzie jak w bajkach. Żyli długo i szczęśliwie…

Ale z każdym miesiącem, zaufaj mi, będzie zmieniać się nie tylko Twoje ciało, ale też nastawienie do samej siebie. 

I kiedy, za jakiś czas, wpadniecie na siebie na ulicy być może On, widząc tę uśmiechniętą, przebojową kobietę, będzie próbował przekonać Cię, że zawsze liczyłaś się tylko Ty.
Tylko, że Ty będziesz już świadoma, że człowiek, któremu w tak cudowny sposób nagle się odmieniło, kiedyś celowo Cię zranił.
A za tą nagłą zmianą stoi jedynie Twoja fizyczność. 

Bo, zapewniam Was, że wraz z utratą kilogramów następuje kolosalna zmiana w głowie.
Nabieracie do siebie szacunku i już nie pozwalacie sobie na bycie opcją zapasową. 

A z czasem całkiem zapomnicie jaki był cel Waszej walki. I istotny stanie się tylko efekt końcowy.
A miejsce tej zranionej, pełnej żalu i bólu kobiety zajmie potężna Wojowniczka.