Kiedy borykasz się z nadwagą aparat fotograficzny staje się Twoim wrogiem. 

Gdy ktoś robi Ci zdjęcie próbujesz chować się za inne osoby, pozujesz na wdechu lub próbujesz zasłonić się ręką. Jakby to miało cokolwiek zmienić. 

Kiedy przeglądasz zapisane pliki usuwasz wszystkie zdjęcia na których, Twoich zdaniem, wyglądasz “niekorzystnie”.
I nie przyjmujesz do wiadomości, że to nie wina zdjęcia, ale tak po prostu wygląda rzeczywistość.

Wiecie jak bardzo żałuję, że z tych wszystkich minionych lat mam tak mało zdjęć?
Gdybym tylko mogła Wam pokazać te usunięte…

Chciałabym, żebyście je zobaczyli, chociaż kiedyś sama nie potrafiłam na nie patrzeć. 
Nie wyobrażałam sobie nawet, że ktokolwiek bliski mógłby je zobaczyć. 
Jakby rzeczywistość była inna niż to, co na nich uwiecznione. 

Ile razy złościłam się na ludzi po drugiej stronie aparatu, że nie potrafią zrobić zdjecia we właściwy sposób. 

Ile kłótni o potajemne usuwanie zdjęć zrobionych przez inne, znajdujące się na nich osoby. 

Ile nieuchwyconych chwil wartych zapamiętania. 

I ile wspomnień skasowanych wraz z niekorzystnymi ujęciami.

Co jakiś czas siadam przy komputerze i przeglądam tysiące zdjęć z kilkunastu ostatnich lat.

Szukam na nich siebie.

I czasem jeszcze udaje się znaleźć takie, które najwidoczniej wtedy przeoczyłam.
Jak na przykład to.
Dokladnie z połowy stycznia 3 lata temu.