Zacznijmy od tego, że nie znoszę słowa “dieta”.
Kojarzy mi się z ludźmi chorymi, którym szkodzą określone produkty (lub całe ich grupy), więc dla ich dobra eliminuje się je z ich jadłospisu.
Albo z tymi wszystkimi cudownymi, pojawiającymi się co jakiś czas rozwiązaniami mającymi zmienić życie otyłych.
Dukana, Kopenhaska, Atkinsa, Cambridge, Sokowa, czy tak modna ostatnio Dieta Królów.
Każda z nich miała swoje chwile świetności i w tamtym, konkretnym czasie, mnóstwo zwolenników.
Bo restrykcyjne diety dają efekty.
Na jakiś czas.
Maja działać tu i teraz.
Ale nie uczą jak zmienić nawyki żywieniowe, by nie wrócić do poprzedniej wagi.
Wiele z nich ma też drastyczny wpływ na nasze zdrowie. Ale o tym się nie mówi. Przynajmniej w czasach ich świetności.
Jeśli ktoś z Was kiedykolwiek spytał mnie jaką dietę stosuję, to dowiedział się, że ja jestem w deficycie kalorycznym.
Co to oznacza?
Że przyjmuję mniej kalorii niż wynosi moje całkowite, dzienne zapotrzebowanie na energię.
Innymi słowy – ujemny bilans energetyczny sprawia, że organizm sięga do zapasów. Pobiera je zarówno z mięśni, jak i z tkanki tłuszczowej. I tak oto waga spada.
Żadne czary. Po prostu walka organizmu o utrzymanie podstawowych funkcji życiowych oraz zapewnienie energi do nawet najprostszych i niepozornych aktywności fizycznych, jak mycie zębów czy przełączanie kanałów na pilocie.
Jeśli dostarczamy organizmowi wraz z pożywieniem mniej kalorii niż potrzebuje, jesteśmy w deficycie.
Jest jednak jedna, podstawowa zasada.
Nigdy, absolutnie nigdy nie schodzimy poniżej naszego PPM (czyli podstawowej przemiany materii).
PPM to ilość kalorii niezbędna naszemu organizmowi do oddychania, pracy serca, mózgu, nerek, ogrzania ciała, regeneracji komórek i innych, podstawowych funkcji życiowych.
Pozostając w deficycie mogę pozwolić sobie na lody, bez których nie wyobrażam sobie życia czy na kawałek pizzy z szynką parmenską i sosem czosnkowym.
Ponieważ, Drodzy Państwo –
NIE TYJEMY OD KONKRETNYCH PRODUKTÓW, A OD NADWYŻKI KALORII.
O tym jak obliczyć zapotrzebowanie kaloryczne i jak liczyć kalorie spożywanych produktów w kolejnym różowym poście.