Pewnego dnia obudziłam się z myślą, że nie chcę się już tak czuć.
Że nie chcę być tylko obserwatorem życia.
Że straciłam za dużo czasu i za dużo mnie ominęło.
Że wmawiając sobie, że to wszystko nie ma znaczenia życie przeciekało mi przez palce.
Tego dnia zaczęłam nie tylko walkę z kilogramami.
Zaczęłam walkę o godność, szacunek i o życie, o jakim zawsze marzyłam.
Tak, marzyłam.
Tylko wcześniej, sama przed sobą, bałam się przyznać, że pragnę tego wszystkiego.
Że pragnę nie czuć wstydu wychodząc na parkiet na imprezie, dopasowanych ubrań i braku komentarzy kiedy zamawiam wielką bezę do kawy.
Nie wiedziałam jak to jest żyć jak inni.
Wejść do sklepu i móc kupić coś więcej niż torebkę.
Nie wstydzić się iść samej na obiad czy bez poczucia lęku wsiąść do autobusu.
Nie wybierać kawiarni kierując się szerokością krzeseł czy zapiąć się w samolocie bez proszenia o pas przedłużający.
Nie wiedziałam jak to jest gdy obcy mężczyźni uśmiechają się do Ciebie na ulicy i przepuszczają w drzwiach.
Spisuję te słowa żeby nigdy nie zapomnieć jak wtedy się czułam.
Nie chcę wymazać tego z pamięci.
To była część mojego życia.
A ja wierzę, że wszystko co się nam przydarza dzieje się w jakimś celu.