Kiedy zaczynasz walkę o nowe życie czekasz na nawet najmniejszy komplement.
Pragniesz, by ktoś zauważył Twoje starania i powiedział, że jest z Ciebie dumny.
Albo chociaż, że ładnie wyglądasz.
Chcesz, by Twój trud został doceniony, a ludzie cieszyli się z Twoich osiągnięć.
Rzeczywistość jednak okazuje się być dość brutalna.
Czujesz na sobie rzucane ukratkiem spojrzenia znajomych i przenikliwy wzrok rodziny.
Ale większość milczy.
Jednym z pierwszych “komplementów” jakie usłyszałam był ten od napotkanej w osiedlowej Biedronce sąsiadki, jakieś 40 kilo temu.
Spotkałyśmy się na dziale z warzywami.
Zatłoczona od poszukujących idealnych pomidorów klientów alejka z dzielącą nas na długość 2 wózków odległością najwidoczniej wydawała się być idealnym miejscem by z uniesioną brwią i sugerującym troskę uśmiechem rzucić:
“Pani Kasiu, strasznie Pani zmarniała.”
STRASZNIE PANI ZMARNIAŁA…
Mialam w głowie wiele słów które chciałam usłyszeć.
Których na tamten moment bardzo potrzebowałam.
I do wielu z nich przygotowaną odpowiedź.
Ale na to nie byłam gotowa.