Po tym, jak zdecydowałam się podzielić swoją historią i pomimo ciężkich wspomnień opowiedzieć Wam o swoich doświadczeniach, wielu ludzi, dla mojego dobra, próbowało mnie od tego odwieźć. 

Kiedy mówiłam im o swoich planach pytali, czy nie boję się fali krytyki i przykrych słów odnośnie mojego wcześniejszego wyglądu.

Czy nie przeraża mnie, że będę musiała odswieżyć bolesne wspomnienia i przeżyć je jeszcze raz. 
Pytali, czy jestem gotowa zmierzyć się na nowo z przeszłością. 

A ja zapewniałam ich, że jestem. 

Już kiedyś pisałam Wam, że jestem na takim etapie swojego życia, że nie boję się niczego. 
Wiem, że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych i jestem spokojna o to, że już ze wszystkim sobie poradzę. 

Że jeśli przyjdzie mi zmierzyć się z trudnosciami udzwignę je i wyjdę z tego starcia jeszcze silniejsza. 
I nikt, absolutnie nikt, nie ma takiej mocy, by wpłynąć na poczucie mojej wartości. 

Wiem jakim jestem człowiekiem. 
Jaką jestem kobietą. 
Jestem świadoma tego, jak wiele mam do zaoferowania. 
Świadoma swojej wrażliwości, ale też (kiedy zaistnieje taka potrzeba) potężnej siły. 

Wiem już jak stawiać granice tym, którzy w jakikolwiek sposób probują je naruszyć. I jak skutecznie odcinać się od tych, którzy tkwiąc w marwtym punkcie swojego życia uważają się za specjalistów od tego, co dla mnie najlepsze. 

Kilka dni temu minął miesiąc od chwili pierwszej publikacji na tym profilu.

Czy w którymkolwiek momencie żałowałam tej decyzji?

Absolutnie nie.

Za to, każdego dnia, utwierdzam się w przekonaniu, że decyzja ktorą podjęłam była słuszna.