Odkąd pamiętam z zachwytem spoglądałam na delikatne, eteryczne, ociekające sensualnością kobiety.
Te, które pewność swojej kobiecosci miały wypisane na twarzy. W spojrzeniu i sposobie w jaki się uśmiechają.
Kobiety o delikatnym dotyku i niebywałej zmysłowości.
Silne z charakteru i znające swoją wartość, ale też wzbudzające zachwyt swoją subtelnością.
I tak bardzo pragnęłam, by ktoś zauważył, że pod tą warstwą kilogramów też kryje się delikatność.
Na co dzień jednak przybierałam maskę zobojętnienia. Tak było łatwiej. Tak oszczędzałam sobie rozczarowań. I tak byłam bardziej odporna na ból.
Bo byłam w tamtym czasie przekonana, że to wszystko co mam w głowie i sercu mija się się z moim wyglądem.
Że moje wnętrze w żaden sposób nie tworzy spójnej jedności z tym, co widzą inni.
Bo czy komuś tych rozmiarów wypada płakać na filmach?
Powiedzieć, że chce się być przytuloną lub oczekiwać, że mężczyźni będą otwierać drzwi?
Jak kogoś tych rozmiarów mogą ranić słowa i sprawiać, że serce rozpada się na milion kawałków?
I jak czuć się kobieco w ubraniach, w których zmieściły by się trzy inne kobiety?
A nawet gdybym wykrzyczała to światu, to kto by zareagował?
Były momenty, kiedy przestawałam wierzyć, że jeszcze ktoś dostrzeże we mnie tę kobiecość.
Mówi się, że liczy się wnetrze.
Tylko że ja wiele razy nie dostałam szansy na lepsze poznanie.
Wszystkie moje związki zaczynały się od rozmów.
Nie, nie podczas spotkań przy kawie, podczas których przypadkowo spotykający się wzrok powodował speszenie.
Ani w drodze do domu, gdy ktoś chwytając moją dłoń oferował, że odprowadzi mnie żebym była bezpieczna.
Smsowych lub internetowych.
Dzięki napisanemu w liceum dla żartu i podrzuconemu klasie informatycznej numerowi telefonu, albo dzięki forom internetowym.
Bez wymiany zdjęć.
Tak długo, jak tylko było to możliwe.
Bo jedynie dzięki rozmowie ktoś mógł zakochać się we mnie. I zobaczyć te delikatną, subtelną i zmysłową kobietę.
Kobietę, która pomimo całej mojej dzisiejszej siły wciąż jest we mnie obecna i zajmuje w moim sercu bardzo ważne miejsce.
I która w końcu potrafi mówić o tym wszystkim w sposób tak otwarty, bo dziś dla większości w końcu jest kobietą.
Nie potworem.