Myślę, że wiele z Was zastanawia się jak wyglądają blizny po tak rozległej operacji (abdominoplastyka 360 stopni + modelacja piersi) i czy nie będą one bardziej szpecące niż sam nadmiar skóry.
Ma na to wpływ wiele czynników.
Począwszy od umiejętności chirurga, przez zdolności regeneracyjne Waszego organizmu, waszą dietę, aż po długi proces pracy z blizną już po operacji.
Oj długi proces. I bolesny.
O dbaniu o bliznę (aktualnie spotykam się z fizjoterapeutami 5 razy w tygodniu, spożywam mnóstwo białka oraz przyspieszające gojenie suplementy) będzie osobny post, ale dziś chciałabym Wam pokazać jak wyglada u mnie sytuacja równo 3 tyg od operacji.
Pierwsze zdjęcie pokazuje cięcie na plecach i nad pośladkami (które zostały lekko podniesione), drugie cięcie na brzuchu (w przypadku tych dwóch zdjęć widzicie też zaczerwienienia i odgniecenia od pasa kompresyjnego, oraz obrzęk pleców – to normalne), a dwa kolejne to zdjęcia blizn na piersiach – pierwsza po przeszyciu w inne miejsce brodawki (taki jest cel liftingu) oraz druga, pionowa, wynikająca z koniecznego przy liftingu ciecia w kotwicę.
Ich stan na ten moment (jeśli już nie podzieje się nic strasznego) rokuje, że za około rok mogą być praktycznie w ogóle niezauważalne. Każda świeża blizna jest czerwona, ale ja jeszcze nie rozpoczęłam używania maści silikonowych (jak już wszystkie do mnie dotrą, będzie o nich osobny materiał). Nawilżanie blizn odpowiednimi maściami również ma kluczowe znaczenie.
Czego Wam nie pokazuję?
Pępka, ponieważ wciąż są w nim zmiany martwicze i jest w procesie gojenia, aktualnie leczę go plastrem ze srebrem, którego nie odkleja się przez kilka dni.
Cięcia pod piersiami wyglądają jak inne pokazane.
Mam jeszcze kilka strupków, wiec tego też Wam nie pokazuję.
Powiem Wam, że spodziewałam się znacznie gorszej sytuacji. Grubych blizn, rozejść, bólu.
Ale od samego początku ta operacja niesie ze sobą wiele miłych niespodzianek.