Dzisiejszy post nie jest dla mnie najłatwiejszy.
Słowa, które tu zamieszczę, nigdy wcześniej nie zostały wypowiedziane.
Bo ludzie otyli ukrywają swoje lęki.
Nie dzielą się uczuciami.
Nie chcą okazywać słabości, nie chcą specjalnego traktowania i nie chcą litości.
“Normalność” jest tym, czego pragną najbardziej.
Sama, te prawie 100 kg temu, nie miałabym odwagi by się nimi podzielić. Nie tylko z Wami. Z nikim.
Dlaczego więc dziś to robię?
Kiedy wszystkie te obawy mam już za sobą i skoro podjęłam decyzję, że opowiem Wam moją historię, chciałabym abyście poznali też codzienne myśli osoby, która zmaga się z czymś więcej niż cyfra na wadze.
Że sytuacje, które są dla innych ogromną przyjemnością, ludziom otyłym potrafią przysparzać stresu.
Przykładów jest tak wiele, że dziś część pierwsza.
1. Kiedy idziesz do kawiarni czy restauracji zastanawiasz się, czy znajdujące się tam krzesła będą miały podłokietniki, ponieważ ich obecność może oznaczać, że ciężko Ci się będzie w nie zmieścić. Jeśli tylko masz taką możliwość wybierasz lokale z kanapami lub (mało wygodnymi ale znacznie bardziej dla Ciebie bezpiecznymi) tradycyjnymi krzesłami.
2. Nie lepiej sytuacja przedstawia się w trakcie imprez w plenerze.
Jeśli kiedykolwiek kupowaliście krzesła ogrodowe, to być może zwróciliście uwagę, że większość z nich dostosowana jest do 90 kg. Jeśli dobrze poszukacie znajdziecie wersję do 110 lub 120 kg.
Chciałabym zatem abyście wiedzieli, że człowiek wielkiej wagi na samą myśl o krześle ogrodowym ma w głowie trzask pękającego pod nim plastiku.
3. Pozostając w temacie imprez pod gołym niebem, muszę dodać, że wilgotna od deszczu ziemia (czy po prostu grząski grunt) nie wybacza nadwagi.
Idąc po raz pierwszy w nowe miejsce zastanawiasz się, czy impreza odbędzie się bezpośrednio w ogrodzie czy na betonowym tarasie. W drugim przypadku czujesz ulgę. W pierwszym przez całą imprezę stoisz, lub – by uniknąć zapadnięcia się razem z krzesłem – starasz się siedzieć tak delikatnie, że przez kilka kolejnych dni ból rozrywa Ci mięśnie ud.
CDN…