Najczęściej pojawiące się aktualnie pytanie: “Kasia, a co ze Świętami?“
A ja odpowiadam: zapytajcie siebie.
Co będzie dla Was dobre?
Z jakim podejściem Wy będziecie czuć się komfortowo?
I nie chodzi mi o ciało, a o psychikę.
Czy służyć Wam będzie odpuszczenie sobie na ten czas liczenia kalorii i z przyjemnością zjecie Wasze ulubione potrawy, które pojawiają się na stole raz w roku, czy znacie siebie na tyle, że wiecie, że jeśli pozwolicie sobie w te 3 dni na więcej, to poddacie się i odpuścicie pilnowanie kalorii po Świętach.
Ja mogę opowiedzieć Wam o swoim podejściu do świątecznego ucztowania, ponieważ wiem, co sprawdza się u mnie.
I powiem Wam, że mam zamiar spróbować wszystkich dań, które lubię.
Zjem smażoną rybę, śledzie, uszka, pierogi i zabielaną zupę grzybową. Choć nie będą to ogromne porcje.
I nie odmowię sobie sałatki jarzynowej którą jem raz w roku, chociaż nie jest to najlżejszy wybór.
Spróbuję po małym kawałku każdego rodzaju ciasta, które przygotowali inni, chociaż zrobię też 2 słodzone erytrolem, beztłuszczowe serniki na czas, kiedy w domu będę miała ochotę na więcej słodkości. I tiramisu z malinami na kvargu.
Jeśli zjem w Wigilię 3 tysiace kalorii, to nic się nie stanie. Moje całkowite zapotrzebowanie kaloryczne (cpm) na ten moment to 2100. Dodatkowy tysiąc nie zrobi mi krzywdy. Naprawdę.
I nawet jeśli przez 3 dni Świąt zjem dodatkowych 4000 kcal, to przełoży się to na około pół kilograma wzrostu wagi. I co z tego? Zgubię to w pierwszym tygodniu stycznia wracając do nawyków sprzed Świąt.
Ja zawsze zalecam rozsądek, bo owszem, wyjątkowo łatwo jest w tym czasie o znacznie więcej niż 4000 dodatkowych kalorii.
Ale pamiętajcie, że czas Świat nie powinien też sprawiać, że skupicie się tylko na tym czego Wam nie wolno.
Rozsądek kluczem do sukcesu. Zawsze.