“Kasia, skąd brać siłę?”
“Kasia, jak się nie poddać?”
“Kasia, co zrobić, żeby w końcu wytrwać do końca?”
Te same pytania.
Każdego dnia.
Więc dziś kilka słów na ten temat.
Mam nadzieję, że nie spodziewacie się, że napiszę Wam, że siła bierze się z promieni słońca na twarzy o poranku i spaceru po lesie.
Z herbaty w ulubionym kubku i uśmiechania się do siebie w lustrze.
To nie taki profil.
Wiecie (a przynajmniej wiedzą o tym Ci, którzy są tutaj ze mną od pewnego czasu), że choć dominuje tu róż, treści często nie są tak optymistyczne. Bywa ciężko, ale zawsze jest szczerze.
Chciałabym znaleźć odpowiednie słowa, by pokazać Wam, że siła nie bierze się z głaskania po głowie, a z wylewania na nią pomyj.
Z płaczu, krzyku, poczucia bezsilność i myśli, że choć serce wciąż bije życie się skończyło.
Siła rodzi się w bólu. A sukces w podnoszeniu się z dna i wygrzebywaniu z najgorszego mułu.
Wola walki pojawia się w chwili, gdy wszczyscy inni spisali Was na straty.
Lub kiedy Wy nie macie już nic do stracenia.
Kiedy następnym razem ktoś zrani Was tak bardzo, że Wasze serce rozpadnie się na milion kawałków pomyślcie, że to wydarzenie stanie się jedną z najcenniejszych lekcji w życiu.
Że to moment w którym zaczniecie tworzyć bajkę, jaka nigdy Wam się nie śniła.
Znacie moją historię.
Wiecie przez co przeszłam.
I chcę wierzyć, że skoro tu jesteście to w pewien sposób mi ufacie.
Więc uwierzcie mi też, że jestem absolutnie przekonana, że wszystko złe co spotyka nas w życiu ma sens.
Tak. Widzę nawet sens w tym, że ludzie robili mi zdjęcia na ulicy i wytyki palcami.
Kiedy jakiś czas temu myślałam, że już nic nie ma sensu życie powiedziało: “To teraz się zdziwisz.”
I owszem.
Dziwię się każdego dnia.