Bardzo często pytacie mnie co zrobić, kiedy motywacja zaczyna słabnąć. Kiedy zapominacie dlaczego tak naprawdę zaczęliście tę walkę, albo wciąż pamiętacie powód, ale pojawiają się trudne chwile i emocje, z którymi nie wiecie jak sobie poradzić. Bo to naturalne, że się pojawią. Zapewniam. 

Zacznę od tego, że to jeden z powodów, dla których nie jestem zwolenniczką zaczynania walki z kilogramami od poniedziałku, od pierwszego dnia miesiąca czy od Nowego Roku. Rubryczka w kalendarzu to żadna motywacja. 

To musi być “ten” czas.
Czas, w którym pojawia się myśl, że chcecie tego Wy, a nie, że oczekuje tego od Was świat.
Partnerzy, rodzice, koleżanki z pracy.
Albo, że teraz robią to wszyscy, więc i ja powinnam.

I musicie, koniecznie, spisać w notatniku dlaczego w tym momencie pojawiła się ta myśl.
Dlaczego to jest ten moment, kiedy mówicie – Dość. CHCĘ zawalczyć o siebie, dla siebie.
Tak. CHCĘ. Bo kiedy wkrada się słowo MUSZĘ, kończy się prawdziwa motywacja.

Jestem ostatnią osobą która powie Wam, że zawsze będzie łatwo. I że czasem nie zbłądzicie.

Ale wracając do słów, które zrodziły się w Waszej głowie tamtego dnia będzie Wam o wiele łatwiej. 

Bo to w głowie rodzi się zmiana i w głowie ma miejsce walka. 
Nie w lodówce czy na talerzu.
I czasem ta głowia wypiera cel.
Czasem kusi. Czasem wprowadza zwątpienie. I wtedy, przelane na papier emocje pomagają wrócić na dobre tory. 

Gdybyście mieli ochotę poczytać więcej na temat motywacji, mojego “kopertowego systemu motywacyjnego” i mojego sposobu radzenia sobie z emocjami i chwilami słabości, to dokladniej opisałam je w swoim ebooku*. 
Link do ebooka znajdziecie w opisie profilu (BIO).
(Lub w zakładce sklep na stronie kasiaguzik.pl). 

I przypominam, że to już ostatni weekend, kiedy do ebooka otrzymacie ode mnie w prezencie audiobooka*.

I pamiętajcie, że walka o siebie to ciężka walka. 
I im szybciej zrozumiecie, że będą chwilę zwątpienia, tym szybciej one miną.