Przez wiele lat wstydziłam się przyznać komukolwiek, że kiedy wychodziłam z domu zdarzało się, że ludzie robili mi zdjęcia. 
Część z ukrycia, a część absolutnie bez skrępowania, stojąc kilka kroków ode mnie. 

Dzisiejszy, setny post, wydał mi się odpowiednim momentem, by powiedzieć o tym głośno. 

W końcu się tego nie wstydzę. 
Nawet nie dlatego, że to już przeszłość, ale dojrzałam do myśli, że to nie ja powinnam się była wstydzić. 

Dziś też mija dokładnie 4,5 miesiąca jak dzielę się z Wami moją historią. 

Czasem, tak jak dziś, że łzami w oczach, a czasem z ogromną radością, że może moje słowa komuś pomogą. 

I wiecie co? 
Ciesze się, że tu ze mną jesteście.

❤️