W bajkach, starodawnych wierzeniach, ustach osób powielających mity zasłyszane od wszystkowiedzących specjalistów w absolutnie każdej dziedzinie no i oczywiscie w internecie. Skarbnicy teorii niepotwierdzonych naukowo.
Mitów na temat odchudzania krąży mnóstwo. Ale ten o szkodliwości ziemniaków zdaje się być najczęściej powtarzającym się.
A przy okazji, niestety, cieszącym się sporym zaufaniem.
Pozbawiłabym prawa wykonywania zawodu każdego “dietetyka”, który nakazuje zdrowym ludziom eliminować z jadłospisu to jakże wartościowe warzywo.
Warzywo, które w formie gotowanej ma zaledwie
70 kcal w 100 g, jest bogate w witaminy i mikroelementy.
Bo musicie wiedzieć, że eliminując z jadłospisu ziemniaki eliminujecie produkt bogaty w potas, magnez oraz witaminę C. Dodatkowo ziemniaki zawierają też miedź, fosfor, żelazo, mangan, cynk, jod, witaminę A, B1, B2, B3, B6, B9, PP.
I oczywiście błonnik, który ułatwia trawienie i reguluje pracę jelit.
Ale, to na co zawsze należy zwracać uwagę wspominając o roli ziemniaków w diecie (głównie w redukcji wagi), to najwyższy ze wszystkich produktów spożywczych indeks sytości.
Aż 323%.
Dla porównania, indeks sytości makaronu pełnoziarnistego to 188%, pieczywa pełnoziarnistego 157%, a ryżu brązowego zaledwie 132%.
Nawet jeśli zmagacie się z insulinoopornością, której zawarta w ziemniakach skrobia nie służy, wystarczy pomóc jej zamienić się w skrobię oporną. Ale o tym w kolejnym różowym poście.