Mam nadzieję, że nie oczekujecie ode mnie rad w stylu: zrezygnuj ze słodyczy, odstaw pieczywo i zapisz się na siłownię.
Ode mnie tego nie usłyszycie.
Bo to w ogóle nie o to chodzi.
I z dużym prawdopodobieństwem przestanie sprawdzać się po tygodniu. Może dwóch.
Każda ważna zmiana w życiu zaczyna się w głowie.
I tak naprawdę walka z kilogramami, to walka ze samym sobą.
Z własnymi myślami i słabościami.
Czasem rodzaj terapii by pogodzić się z przeszłością, a czasem walka o lepszą przyszłość.
I nie oczekujcie również, że powiem Wam, abyście zaczęli od jutra. Że nie ma na co czekać.
Bo być może, na tę wojnę, nie jesteście jeszcze gotowi.
Nie w tej, konkretnej chwili.
I wcale nie musicie.
Nie tędy droga.
Zmuszając się zrobicie sobie ogromną krzywdę. Swojej psychice i swojemu ciału. I każdy kolejny raz będzie jeszcze trudniejszy. Aż w końcu normą stanie się, że prędzej czy później jesteście skazani na porażkę.
I przestaniecie nawet próbować.
Nie wierzę, że nie czyta tego choć jedna osoba, która próbowała już tyle razy, że przyjęła, iż jest to ponad jej siły.
Przede wszystkim zdobądźcie się na SZCZEROŚĆ z samym sobą.
I sami przed sobą przyznajcie, jaki jest prawdziwy powód, dla którego chcecie iść na tę wojnę.
I jeśli uznacie, że jest on dla Was ważny, to pierwszy, najważniejszy krok macie za sobą.
Myślę, że w życiu przychodzi taki moment, kiedy po prostu coś pęka.
Kiedy dojrzewacie do tej decyzji całym sobą. A Wasza głowa jest gotowa na współpracę z ciałem. To ten moment, kiedy przechodzicie do działania.
Wówczas pojawia się determinacja.
Dążycie do celu świadomie.
I chociaż droga do tego kim jest piszącą dziś do Was kobieta, te 85 kg temu, wydawała się tak potwornie kręta i wyboista, moja głowa, niczym GPS, zaprogramowała się na konkretny cel.
I to nie tak, że czasem nie chciałam zboczyć. Że nie próbowałam się oszukiwać i czerpać radość z atrakcji dróg pobocznych.
Ale wtedy, moja głowa, komunikowała mi, że wyszukuje nowe połączenie i ponownie ustawiała drogę na cel.
Dziś mówi mi: “Dotrzesz do celu za 15 kg.”
A ja wiem, że jestem na ostatniej prostej.