Dziś bardzo smutny post, który powstał po konsultacji z autorką opublikowanej wiadomości. Obie stwierdziłyśmy, że choć historia ta ma tragiczny finał, wpomnienie o niej być może komuś pomoże. Może kogoś uratuje.
Często właśnie tak drastyczne wiadomości stają się początkiem zmian, bo otwierają nam oczy. Czasem uświadomienie sobie, że to uzależnienie (i nie ma znaczenia, czy jest to jedzenie, alkohol czy narkotyki) decyduje o naszym życiu. I jego końcu. Nie my. Bo niby wiemy do czego prowadzi skrajna otyłość, alkoholizm czy przyjmowanie coraz to większych dawek środków odurzających, ale często gdzieś z tylu głowy wypieramy fakt, że tak tragiczny finał może spotkać nas. A w starciu z tym przeciwnikiem jesteśmy bezbronni tak długo, dopóki oddajemy w jego ręce władanie nad swoim losem.
Nie jest łatwo podjąć walkę. I nie jest łatwo w niej wytrwać. I tak, wielu nie ma na to siły. Bo to podstępny przeciwnik i miesza w głowie w bardzo skuteczny sposób.
Ukaja nerwy, łagodzi stres i poklepują po ramieniu mówi – „Jestem przy Tobie. Będzie dobrze.” Ale walka z nim to jedyna decyzja, która ratuje życie.
Jeśli czytając opublikowaną wiadomość poczułaś/eś niepokój o swoje życie, a czujesz, że nie masz sił do samodzielnej walki, poszukaj proszę specjalisty.
Walcz o życie. Bo drugiej szansy nie będzie.